Na pamiątki przyjdzie czas odwiedzając prawdziwy Marrakesz, gdzie chyba najlepiej jest zatopić się w różnego rodzaju targowiska i oddać szaleństwu zakupów. Z Tarudant jedziemy dalej do Taliouine, gdzie można również „stracić” nieco czasu w jednej ze spółdzielni produkującej różne produkty z szafranu. Dalej można dojechać do Ouarzazat, które dla mnie jest takim przedsmakiem mixu kultury i zwyczajów rdzennych mieszkańców Maroka. Bardzo fajne miasteczko, które słynie z trzeciego na świecie i największego w Afryce studia filmowego Atlas. Czy warto wstąpić do studia filmowego? Bardzo polecam. Jest tam klimacik i można spędzić nawet 3 h. wcale się nie nudząc. A jeśli trafi ci się przewodnik, który ma odrobinę talentu reżyserskiego, to i wyjedziecie z własnym krótkim metrażem – pamiątka video na lata i ubaw po pachy. Nie można nie wspomnieć, że kręcono tam mega hollywoodzkie produkcje: Grę o Tron, Kleopatrę, Gladiatora czy Upadłe Królestwo, ale to tylko krótka lista wielu, wielu tytułów, które zna cały świat. Ourzazat jest świetnym miejscem na nocleg w drodze na południe – Zaghory i dalej do pustynnych krajobrazów. Bo jeśli mowa o wycieczki na pustynię to w Maroko można zabawić na tzw. Campach u Berberów we wspomnianej już wyżej Erg Chebbi – bardziej turystycznej i w sezonie obleganej lub pojechać odwiedzić mniej popularną, a równie piękną pustynie przy Dolinie Dudraa nieopodal M’Hamid El Ghizlane. W obu miejscach jest bez liku agencji, które niemal od ręki są w stanie zaproponować turystą kompleksową ofertę: jeeptour, nocleg na pustyni w namiotach berberyjskich, posiłki i przejażdżkę na wielbłądach. Wszystko to można przeżyć w ciągu jednego lub półtorej dnia. Ceny są różne, ale …to must have Maroka na pewno.
No i został nam do krótkiego opowiedzenia Marrakesz. W mojej opinii miasto – stan umysłu. Jest tam wszystko, co zostanie w mojej pamięci na długo. A i też chętnie tam chcę wracać. Miasto zaludnione i zakorkowane, dlatego warto skupić całą swoją uwagę na jego starej części. Mnóstwo kameralnych uliczek, zaułków czy kamienic ciągnących się bez końca. W nich umiejscowione są liczne Riady – piękne, urokliwe hosteliki. Z tarasami na dachach, gdzie można zjeść czy po prostu posiedzieć wieczorem i podziwiać panoramę starej części miasta. A co tam warto zwiedzić, gdzie pójść? Na pewno trzeba dojść do głównego placu targowego – Jamal el Fna. To tam właśnie trafi się wam coś wyjątkowego – choćby grający na fujarkach Berberzy igrają z kobrami, a inni artyści tańczą i śpiewają. Mnóstwo tam knajpek i handlarzu, którzy oferują wszystko, co popadnie. Dlatego uważam, że to najlepsze miejsce na zakupy pamiątek. Marrakesz da się lubić albo nienawidzić, jeśli ktoś nie przepada za totalnym gwarem i hałasem, jaki tam panuje. Dla tych, co za tym nie przepadają polecam odwiedzić, m.in.: słynny ogród Majorelle, należący kiedyś do Yves Saint Laurent’a, spacer po medynie, wizyta w zielarni berberskiej, minaret Kutubija, szkoła koraniczna Ben Youssef’a oraz zlokalizowane w pięknym, typowo marokańskim budynku – Muzeum Marrakeszu. Ponadto Pałac el Badi czy Meczet Księgarzy są warte uwagi.
No i jeszcze kilka słów o kuchni, za którą można tylko kochać Maroko. Absolutnie koniecznie trzeba zamówić ichniejszą tradycyjną potrawę Tadżin. Podaje się to danie z różnymi rodzajami mięs, warzyw czy z owocami morza. Najchętniej uczestnicy moich wypraw zamawiają kurczaka, ale frutti di mare jest równie pyszne. Herbata przygotowywana na różne sposoby i z reguły słodka jak jasny gwint. Taka ciekawostka – dla Marokańczyka dowodem uznania i sposób na podziękowanie mu za coś jest sprezentowaniu paczki cukru. Uwielbiają cukier i do wszystkiego dodają go na kilogramy. Ale co kraj to obyczaj.