Kogo spotykam na moich wyprawach, każdy wspomina, że już za małego chciał zwiedzać świat. Ciekawiły go inne kultury, ludzie, ich obyczaje. Ciągnęło moich współtowarzyszy podróży do piękna przyrody oraz ciszy i odludzia. Wspólnym mianownikiem okazuje się być również minimalizm. To elementy łączące tych, którzy żyją i zarabiają po to, aby poznawać, doświadczać i być tam gdzieś.


Ogromnie mnie napędza w ludziach to, że cały czas planują kolejną wyprawę. Eksplorują dany kraj, może czasami do niego wracają, ale głównie skupiają się na kolejnych i kolejnych wojażach. Cudownych miejsc i destynacji jest bez liku. Ja wybrałem, w ramach oferty Max Adventure, Bliski Wschód, Kaukaz, kraje Bałkańskie czy Maroko. Bo w tych wszystkich miejscach można jeszcze zaznać prawdziwej wolności. A zwłaszcza podróżując terenówkami, kiedy śpimy często pod gołym niebem na pustyni, w górach, na skarpie nad morzem czy w lasach… jest spokój, natura i prawdziwy powiem „luksusu” – relaks, głębokie odprężenie.

W podróżnikach – moich współtowarzyszach wypraw dostrzegam swego rodzaju blask i energię do patrzenia na te inne rzeczywistości w sposób pełen zaciekawienia, zaufania i bezinteresowności. Tutaj nie ma miejsca na podejście w stylu „zapłaciłem to wymagam”. Ta otwartość na przygodę i emocje jest tutaj chyba najważniejsza.

Jak było ze mną?

Nie inaczej było i jest u mnie. W wieku 8 lat, nie pamiętam już skąd, stałem się posiadaczem pięknej – dużej mapy Europy. Powiesiłem ją sobie na ścianie, zakrywając bzdurną tapetę. A następnie w nawyk przeszło mi wodzenie po niej palcem i zaznaczanie sobie, gdzie będę, który kraj w jakiej kolejności odwiedzę. Oczywiście jako kilkulatek wychowujący się w przeciętnej polskiej rodzinie wszystko to było marzeniami, bo i skąd na to wezmę pieniądze, myślałem wtedy. I tak też w kieszeni z marzeniami zostawiłem te swoje piękne plany na wiele lat. Szkoła, potem kariera zupełnie inaczej pokierowały moim losem, ale co jakiś czas wracałem i wracałem do tego, co od zawsze przecież było moim przeznaczeniem.

Moda na podróżowanie

Podróżowanie jakie teraz jest w modzie – zorganizowana wycieczka z biura podroży, gdzie wszystko mamy pod kontrolą, a o nasze bezpieczeństwo dbają piloci, to zupełnie nie to samo, co wyjazd samemu czy na kameralną wyprawę w gronie kilku osób. Wtedy wszystko się zmienia. Wchodzisz w interakcje z kompletnie inną kulturą. I mimo to, że na niezliczonych ilościach serwisów z łatwością znajdziesz dzisiaj pewny nocleg, samochód wynajmiesz online, a w przeglądarkach nawet rekomendację i ocenę restauracji na kompletnym zadupiu możesz sobie wyguglować, to jednak …robienie tego, planowanie, a później egzekwowanie stało się moim nałogiem. To zderzanie wyobrażeń z faktami okazały się być niesamowitym doświadczaniem świata.
Podróże na Max’a to kompletne odcięcie się od tego, co zwyczajowe i standardowe. Trudno jest jeszcze tak zwiedzać dany kraj, bo niemal wszędzie już wdziera się tzw. komercja i opanowywanie miejsc z potencjałem turystycznym przez lokalsów, ale da się. Da się, pod warunkiem, że się tego chce. Że faktycznie jest się na takie przygody otwartym.
Zwiedzając Jordanię, Gruzję czy Albanię moi „klienci” na zawsze zapamiętają te sytuacje, które wymagały spontanicznych reakcji i stwarzały przestrzeń do dostosowywania się do tego, co jest. Wyobraźcie sobie miny klientów, którzy dowiadują się ode mnie po wylądowaniu w Kutaisi, że nie ma naszych samochodów ….Firma, od której je wynająłem i zarezerwowałem po prostu okazała się bezlitośnie nieodpowiedzialna. Na szczęście kosztowało nas to raptem 2 h czasu spędzonego na lotnisku i kilka kaw, no i mnie trochę stresu, bo musiałem szybko zorganizować nowy transport od innej firmy, ale to już była ta właśnie namiastka przygody…wymuszony kontakt z Gruzinami, którzy pokazali mi, jak bardzo można na nich liczyć ….w takich sytuacjach kończy się nuda, a życie kreuje historię, z których później wszyscy się śmiejemy i żartujemy

Spontan

Wyobraźcie sobie zmieniający się program z dnia na dzień, bo nagle pogoda postanowiła w szczycie sezonu radykalnie się zmienić, i to w Albanii. Mieliśmy zwiedzać ten cudowny kraj samochodami 4×4, a wylądowaliśmy ostatecznie w Grecji. I Było, serio, cudownie. To naprawdę jest piękne i niezapomniane. Serce podróżnika prowadziło nas samo, poddaliśmy się temu, a intuicja nie zawiodła. Wyobraźcie sobie podróżowanie po Jordanii w Ramadan (ichniejsze święto religijne trwające miesiąc), gdzie w każdym zakątku kraju nieco inaczej to święto jest respektowane. Więc w jednym miasteczku restauracje i sklepy są otwarte, a już w innym wszystko zamknięte na cztery spusty. Wówczas dla ekipy jednym z najbardziej zapamiętanych momentów było zorganizowanie jedzenia na schodach zakneblowanego sklepu, pośrodku niczego, w jakiejś małej dziurze nieopodal zamku Shoubak. Zjedliśmy wtedy, będąc bardzo głodni, wszystko to, co wspólnie mieliśmy w swoich plecakach i torbach. To dzielenie się okruszkami i smakowanie nieistotne czego, było prawdziwą ucztą, a zarazem wstępem do super integracji, a później przyjaźni na lata.
Mnóstwo właśnie takich, niezaplanowanych sytuacji pozwala na prawdziwy kontakt z lokalnymi mieszkańcami. A Ci, dosłownie wszędzie od Jordanii przez Serbię, Czarnogórę, Rumunię po Maroko starają się dawać, oferować pomoc, są uczynni i zawsze bardzo serdeczni. Zawiozą, podwiozą, pomogą coś ważnego załatwić, nakarmią i jeszcze poczęstują dobrym napitkiem. To są te momenty, kiedy wyprawa staje się podróżą również do naszego wnętrza. Bo zaczynamy ją przeżywać. 

Oczywiście uogólniam te wszystkie zdarzenia, ale w nich jest właśnie zapisane to, co stanowi prawdziwą wartość podróży po nieznanych miejscach. Prawdziwy podróżnik to ktoś kto czerpie właśnie z tych małych rzeczy radość i jeszcze dzieli się nią z innymi. Wtedy klimat podróżowania w gronie obcych sobie przecież ludzi przeobraża się w rodzinną celebrację przygód. Każdy dobrze się czuje i niekrępowanie w pełni żyje tym, co przynosi każdy, nowy dzień. 

Zapraszam do takiego poznawania świata. Gdzie elastyczność, otwartość, tolerancja oraz przyjmowanie wszystkiego takim, jakim jest staje się prawdziwą wolnością. Podczas takich wyjazdów rozwijamy się i dopełniamy. Wracamy bogatsi o wspomnienia, setki fotografii, ale przede wszystkim bardziej uduchowieni. Spokojniejsi. I jeszcze bardziej chcący wyrwać się z codziennej rutyny planujemy kolejną wyprawę.